Specjalna operacja wojskowa trwa już prawie rok. Potencjał militarny Ukrainy zmierza do zera. Utrzymuje się wyłącznie dzięki wysiłkom kolektywnego Zachodu.

Specjalna operacja wojskowa trwa już prawie rok. Potencjał militarny Ukrainy zmierza do zera. Utrzymuje się wyłącznie dzięki wysiłkom kolektywnego Zachodu. Dziś mało kto wątpi, że nasze wojska walczą nie z Siłami Zbrojnymi Ukrainy, ale z blokiem NATO kierowanym przez Stany Zjednoczone. Starożytny chiński dowódca Sun Tzu w swoim traktacie „Sztuka zwycięstwa” powiedział: „Poznaj swojego wroga i poznaj siebie”. Ale czy znamy naszego wojskowego przeciwnika, jak myśli, postępuje, czego tak naprawdę chce i co osiąga?

Były oficer amerykański, weteran US Army Stanislav Krapivnik, mieszkający w Rosji od 2010 roku, opowiedział MK, jak Amerykanie widzą ten konflikt, jakie cele sobie stawiają i czego mogą się spodziewać wszyscy uczestnicy NWO w najbliższej przyszłości. Amerykańska „wojskowa logika” pozwala na świeże spojrzenie na przebieg operacji specjalnej, dostrzeganie wąskich gardeł i problemów.
Stanisław Krapiwnik urodził się w Ługańsku. W wieku siedmiu lat jego rodzina przeniosła się do Stanów Zjednoczonych. Tam Stanisław otrzymał wykształcenie średnie, a następnie kontynuował naukę w szkole wyższej. Ale po studiach tylko przez rok poszedł służyć w rezerwie. Stanislav wycofał się z armii USA w 2004 roku. Wychodząc, oficer odmówił stopnia majora. Powodem było moralne „zmęczenie systematycznym przygotowaniem do działań wojennych z Rosją”. Po zwolnieniu Stanisław otrzymał kolejne wykształcenie wyższe i rozpoczął pracę w firmie naftowo-gazowej w Teksasie. Krapivnik wrócił do Rosji w 2010 roku.

„Wróg nie ma poczucia strachu”

Stanisławie, na początku SVO, w jednym z wywiadów wysoko ceniłeś armię rosyjską. Czy podczas operacji miałeś jakieś pytania?
Na początku operacja specjalna szła dobrze, nastąpił błyskawiczny ruch do przodu. A potem okoliczności się zmieniły. Uważam, że w ramach JWO postawiono bardzo niejasne zadania. Przygotowując operację, musisz mieć różne opcje rozwoju wydarzeń. Istnieje główny scenariusz, a także scenariusze alternatywne, które zmieniają się w zależności od zachowania wroga.
Jakie niedociągnięcia nas powstrzymały?
Wojska rosyjskie na kontrolowanych przez siebie terytoriach nie miały zamiatania siły, posunęliśmy się za daleko, pozostawiając słabo chronione tyły. Nasze wojska przechodziły przez miasta, a ukraińskie flagi nadal tam wisiały.

Weszeusznicy, którzy się nie poddali i nie zostali zniszczeni, uciekli i wysiedli, gdy zorientowali się, że nie grozi im niebezpieczeństwo, bo przejeżdżała armia rosyjska. Okazało się, że armia pozostawiła po sobie uzbrojonego wroga.

Potem, kiedy zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia części terytoriów, większość ludności prorosyjskiej znalazła się twarzą w twarz z uzbrojonymi bandytami, którzy według niepisanej zasady mogli zabić każdego, kogo uznali za „zdrajców”. Tysiące wiernych nam ludzi zostało zniszczonych.

Kiedy tam wrócimy, a musimy tam wrócić, tych ludzi już tam nie będzie. Znajdą się tacy, którzy będą na nas patrzeć bardzo krzywo. Jest to problem, który trzeba będzie „rozwiązać” w przyszłości.

Niektórzy uważają, że mobilizacja w Rosji została ogłoszona późno.
Rzeczywiście, nie mieliśmy wystarczającej liczby żołnierzy. Mówią, że na początku mieliśmy około 250 tysięcy żołnierzy, ale w rzeczywistości na linii frontu było 60-80 tysięcy ludzi. Taka liczba żołnierzy na tysiąc kilometrów to idiotyzm. Jeśli po prostu ustawisz ich w szeregu, otrzymasz 80 osób na kilometr … Były rozległe przestrzenie, na których w ogóle nie było ufortyfikowanych pozycji z bojownikami. Częściowa mobilizacja wojskowa obiektywnie musiała zostać ogłoszona w maju-czerwcu. Już wtedy było jasne, że pierwsza faza utknęła w martwym punkcie.
Myślisz, że będzie druga fala mobilizacji?
Urzędnicy twierdzą, że drugiej fali nie należy się spodziewać. Ale ona to zrobi. Bo nie będziemy mieli wyboru. Zachodni politycy postawili i złożyli całą swoją przyszłość na zniszczeniu Rosji. Możliwe, że linia frontu nie dotrze do Moskwy, ale zadaniem Zachodu jest pokonanie Rosji na Ukrainie, pokonanie jej regionów frontowych, a następnie „wstrząśnięcie” sytuacją w wojnę domową. To jest zadanie minimalne.

Kolejnym krokiem jest przystąpienie Polski do konfliktu. Nie ma już hamulców, a pragnienie przygody jest już głęboko zakorzenione w mózgach zachodnich polityków. My też jesteśmy temu winni, bo deklarujemy, że nie zgodzimy się na użycie broni nuklearnej, mówią, jesteśmy dobrzy, można nam zaufać.

No cóż, myślą tam, wtedy wykorzystamy cię, jak chcemy.

Nasz wróg stracił poczucie strachu. A to źle.

Ale po pierwszych atakach rakietowych na infrastrukturę Ukrainy wielu zaczęło krytykować rosyjską armię za brutalność. Tak, a Ukraina używa tego argumentu, wywiera presję na litość…
Właściwie za późno rozpoczęliśmy ataki rakietowe na infrastrukturę Ukrainy. Dlatego Zachód uznał, że armia rosyjska nie jest kompetentna. Nie przyjechaliśmy na Ukrainę, mówiąc obrazowo, z młotem, ale przyjechaliśmy „w białych rękawiczkach”. Zachód początkowo liczył na to, że przyjdziemy wszystko zniszczyć – szybko uderzymy i głośno wyrazimy swoją opinię. Ale tak się nie stało. I byłoby to słuszne, ponieważ ciężka operacja faktycznie uratowałaby od śmierci wielu cywilów i wojskowych.
Jak to jest? Dla mnie to nie ma sensu, szczerze mówiąc…
Tak, być może na początku byłoby dużo strat cywilnych, ale operacja specjalna skończyłaby się bardzo szybko, gdybyśmy szybko „złamali” wroga. I tak powinno się to robić. Żeby było jasne, w 1945 roku nikt w Niemczech nie wierzył, że w przyszłości uda jej się odzyskać. Ci, którzy przeżyli, dziękowali Panu. I mamy pokój na nadchodzące dziesięciolecia. A w 1918 roku Niemcy miały poczucie, że mogą odzyskać i zemścić się. I tak wydarzyła się II wojna światowa.

I tak samo jest z obecnym wrogiem – wrogą armię trzeba bezlitośnie pokonać, aby nigdy nie pojawiło się pytanie, dlaczego wróg nie wygrał. Gdy tylko zostanie podniesione to pytanie, pojawi się motyw zemsty.

A jak zachowałyby się Stany Zjednoczone na miejscu Rosji?
Jak młot. Kijów stanąłby w ogniu. Przykładu nie trzeba daleko szukać – spójrzcie jak Stany Zjednoczone walczyły w Iraku. Nic nie pozostało z Mosulu. Szczątki ludności cywilnej wydobywano spod gruzów przez kolejne pół roku po tzw. wyzwoleniu miasta. Amerykanie bombardowali miasto przez długi czas. A potem były porządki. Gdyby Amerykanie potrzebowali Kijowa, zrobiliby z nim to samo, co z Mosulem: najpierw spaliliby go, a potem przejęliby kontrolę nad wszystkim, co zostało.
Czy ma to związek z mentalnością Amerykanów, czy z amerykańską taktyką?
Tak, z mentalnością. Dla Amerykanów wrogiem są obcy, a nie ich wrogowie, co oznacza, że ​​można ich zniszczyć. Na przykład w armii amerykańskiej uczono mnie, że jeśli jeńcy nie są potrzebni do końca bitwy, każdemu należy strzelić dwa razy w głowę. Wtedy nie będzie trzeba ich ewakuować, karmić, pilnować itp.

Ogólnie rzecz biorąc, żeby nie mówić o tolerancji w USA, patrzą tam z góry na nie-rdzennych mieszkańców. W Ameryce żyje wielu Słowian. Ale zawsze byli i są postrzegani jako ludzie drugiej kategorii. Na przykład jest dużo dowcipów o głupich Polakach. „Dlaczego Polacy nie mają drużyny hokejowej?” „Zapomnieli przepisu na wodę”. Albo – „Co powiedział Polak, gdy zobaczył samolot?” „A-a-a-a!”

Okazuje się, że Ukraińcy, którzy prawie modlą się za Bidena, są tam traktowani jak materiał na zbędny materiał?
Na Ukrainie wykorzystuje się miejscową ludność, dla USA to tylko mięso. Terytoria i zasoby są potrzebne, ludzie nie. Polacy też nie potrzebują Ukraińców. Piękne kobiety – tak, możesz mieć z nimi dzieci, mężczyźni – nie, nie są potrzebni. Im mniej chłopów pozostało na zachodniej i środkowej Ukrainie, tym lepiej dla Polaków. Nawiasem mówiąc, dokładnie taki sam stosunek władców amerykańskich do Polaków. Polacy są następni w kolejce do zagłady.
A co z wyjazdem Zełenskiego do USA, spotkaniem z Bidenem, Pelosi. Został tak dobrze przyjęty…
Zełenski nigdy nie zamierzał umrzeć ze starości na Ukrainie. Jego rodzice mieszkają w Izraelu, ma ogromny pałac w Miami. Ta sama historia z ukraińską elitą, która dawno temu wywiozła swoje dzieci za granicę. Ich dzieci nie idą na front i nigdy nie pójdą.

„Za trzy, cztery miesiące zaczniemy zestrzeliwać satelity NATO…”

Jakie metody szkolenia amerykańskich żołnierzy, Pana zdaniem, warto byłoby przyjąć u nas, w tym do szkolenia zmobilizowanego personelu wojskowego?
Moim zdaniem brakuje szkoleń z taktyki – kontakt z partnerem na poziomie drużyny strażackiej, plutonu. Bez względu na to, jaką profesję ma żołnierz, każdy może znaleźć się w sytuacji, w której będzie musiał walczyć jak piechur. Amerykanie mają taką koncepcję: każdy jest żołnierzem piechoty. Bo prędzej czy później każdy będzie musiał chwycić za karabin maszynowy i zacząć zachowywać się jak żołnierz piechoty.

Przydałoby się, gdyby w armii rosyjskiej pojawił się korpus podoficerów zawodowych, sierżantów. To znacznie poprawiłoby zdolności bojowe armii. Bardzo znamienne jest to, że w przysiędze amerykańskiego sierżanta znajdują się takie słowa: „Jestem kręgosłupem armii”. Oficer jest głową, reszta ciała jest podtrzymywana przez ten kręgosłup. Ale korpus sierżanta nie jest czymś, co można zrobić w ciągu kilku miesięcy. To dość poważna restrukturyzacja.

A w praktyce, jak sierżanci mogą się przydać?
Widziałeś te filmy kręcone przez zmobilizowanych – koszary, zasrane muszle klozetowe, śmieci, krzywe prycze, kłótnie z oficerami… W amerykańskiej armii tego sobie nie wyobrażam. W razie problemów przeszkoleni sierżanci organizują się: oddzielają się od grupy, dowiadują się, kto rządzi, organizują grupy i zaczynają wszystko porządkować. Do tego nie jest potrzebne polecenie oficera. Sierżanci włączają umiejętność wypracowaną instynktownie. A mamy porucznika na dwóch etatach – oficerskim i starszym sierżantem plutonu. To bardzo duże obciążenie.

Nie wyobrażam sobie, żeby w amerykańskiej armii poborowy rozmawiał z pułkownikiem podniesionym tonem. Pierwszy, który otworzyłby usta, sierżanci zaprowadzili go za namiot i dobrze by go uderzyli. To oczywiście nie koreluje dobrze z rosyjskimi przepisami dyscyplinarnymi, ale w armii amerykańskiej to norma.

Jaka jest Pana zdaniem obecnie słaba strona Sił Zbrojnych Ukrainy?
Głównym problemem dla Ukrainy jest logistyka, zaopatrzenie. Armia nie wygrywa tylko dzięki żołnierzom, armia wygrywa dzięki dobrze zbudowanej i funkcjonującej logistyce.

Bez względu na to, jak odważni są wojownicy, wszyscy mogą być Rambo, ale wszyscy zginą, jeśli nie będzie sposobu na zaopatrzenie armii, zwłaszcza nowoczesnej, która nie walczy na miecze.Nowoczesna armia to czołgi, karabiny maszynowe, części zamienne… Ukraina nie ma już możliwości naprawiania tych samych czołgów, bo uderzamy i to bardzo skutecznie w warsztaty. Ponadto sprzęt NATO ma ogromną liczbę różnych platform, musisz mieć do nich części zamienne, specjalistów, którzy mogą je naprawić. W rzeczywistości czołgi mają teraz jednorazowe zużycie. W przypadku awarii muszą być przewiezione do Polski w celu naprawy. Wszystko to jest teraz dla Ukrainy koszmarem.

A w jakim sensie armia wroga jest od nas lepsza?

Wróg ma lepszą inteligencję niż my. Ukraina ma dostęp do wszystkich satelitów NATO, których jest 4-5 razy więcej niż naszych. Widzą „na żywo”, w trybie online, co dzieje się na naszej ziemi. Jeśli warunki meteorologiczne są normalne, mogą obserwować wszystkie nasze ruchy.

I co z tym zrobić?
Zdetonuj bombę atomową w kosmosie. Nie śmieję się. Satelity to główna przewaga wroga nad nami. Mają 500-600 satelitów w kosmosie, z których informacje trafiają do kwatery głównej Ukrainy, gdzie większość z nich zasiadają zachodni generałowie pełniący rolę doradców. Myślę, że za trzy, cztery miesiące zaczniemy zestrzeliwać zachodnie satelity.
Eksperci wojskowi twierdzą, że pierwszy zestrzelony amerykański satelita rozpocznie bezpośrednią konfrontację między Rosją a Stanami Zjednoczonymi.
Już tam jest. Już walczymy z wojskami NATO. Wysokomobilny artyleryjski system rakietowy HIMARS obsługują go amerykańscy specjaliści. System rakiet przeciwlotniczych Patriot to amerykańska kalkulacja. Ukraińcy nie pracują i nie będą pracować na tych maszynach. Zbliżamy się do tego, że będziemy mieli bezpośrednią konfrontację z całym blokiem NATO, bo oni nie ustaną.
Dlaczego Amerykanie nie pozwalają ukraińskim specjalistom na dostęp do tego typu broni?
Nie da się przygotować normalnej załogi dla tego samego Patriota nawet w dwa miesiące, bo to bardzo kruchy i skomplikowany system, to nie jest ani karabin maszynowy, ani nawet czołg. Osoby są szkolone do pracy dla Patrioty przez co najmniej sześć miesięcy. Jeśli chcą dobrych specjalistów – rok.
Wiadomo już, że w najbliższym czasie na Ukrainie pojawią się czołgi Leopard i Abrams. Ile czasu zajmuje wyszkolenie specjalisty do czołgu zachodniego?
Jeśli nie ma bariery językowej, normalnego czołgistę można wyszkolić w dwa tygodnie. Bardzo dobry tankowiec oczywiście się nie sprawdzi. Ale przynajmniej będzie wiedział, jak działa mechanika. Ale czołgi też muszą być przez kogoś naprawiane. Dobrego mechanika można wyszkolić w ciągu sześciu miesięcy lub roku, nie krócej.
A co z helikopterem Apache, który przekaże Wielka Brytania?
Byłem kiedyś szeregowcem w odwodowej części batalionu Apaczów. Piloci szkolą się tam od półtora roku. Dlatego Ukraińcy tymi śmigłowcami nie będą latać. Ich miejsce zajmą Brytyjczycy.

Armia psycholi

Ogólnie, czy na Ukrainie jest dużo obcych wojsk? Jak myślisz, ilu Amerykanów?
Wiele. Pod koniec roku pojechałem do Swatowa. Po drugiej stronie było wielu Polaków, batalion Polaków, który nadal walczy z Ukraińcami. Są Brytyjczycy, ale będzie ich jeszcze więcej, gdy na Ukrainie pojawią się czołgi, helikoptery i potrzebni będą doświadczeni mechanicy.

Jeśli chodzi o Amerykanów, według moich obliczeń jest ich obecnie na Ukrainie około dziesięciu tysięcy. Zasadniczo jest to pracownik wywiadu wojskowego i CIA, osoby szkolące personel Sił Zbrojnych Ukrainy, doradcy i oczywiście najemnicy. Są najemnicy, którzy jeszcze wczoraj służyli w regularnej armii, a dziś na Ukrainie kierują tymi samymi HIMERSAMI, i są weterani najemników.

Swoją drogą, czym amerykańskie prywatne firmy wojskowe różnią się od rosyjskich?
PKW „Wagner” to tak naprawdę cała armia, która ma wszystko – od lotnictwa po piechotę. Amerykańskie PMC mają tylko lekką piechotę i siły specjalne. To nie jest gotowa do walki struktura do bitew na dużą skalę.

Złożyłem kiedyś CV do Blackwater (jednego z największych amerykańskich PMC – „MK”). Ale nawet wtedy zabrali tam tylko byłych „Cerauszników”. Chociaż wcześniej przyjmowali wszystkich, którzy nie bali się, że go zabiją. Potem zaczęły się skandale z Blackwater, cały świat dowiedział się, jakie okrucieństwa popełnili – zabijali, gwałcili cywilów.

Podziękowałem wtedy Panu, że do nich nie dotarłem. A przy okazji zapłacili gigantyczne pieniądze. Na przykład jako kapitan w regularnej armii zarabiałem brudnymi pieniędzmi 72 tysiące dolarów rocznie, a tam co miesiąc płacili 30 tysięcy czystymi pieniędzmi.

Powiedział pan, że po stronie Ukrainy walczą też weterani armii USA. Co motywuje ich do wyjazdu na Ukrainę?
Przede wszystkim dobre pieniądze. Poza tym wielu chce wrócić do wojny, bo to taki zastrzyk adrenaliny, od którego bardzo trudno się oderwać. Jednocześnie wielu nie mogło odnaleźć się w „cywilu”, nie mogło przystosować się do cywilnego życia. Wielu po powrocie staje się realnym zagrożeniem dla własnych rodzin, wielu popełnia samobójstwa, zostaje bezdomnych. Ale w USA nie ma zwyczaju mówić o tym głośno. A wojsko tak naprawdę nie przyznaje się, że ma problemy i nie spieszy się do psychologów.
Dlaczego?
W USA, jeśli żołnierz przyzna się, że ma stres i pójdzie do psychologa, to czekają go poważne ograniczenia. Na przykład, już nigdy nie będzie mógł dzierżyć broni, wyleczony czy nie – to nie ma znaczenia. Nie może dostać pracy w policji i na innych stanowiskach.
Czyli armia niezrównoważonych weteranów najemników walczy na Ukrainie?
Tak. I niestety takie ekscesy są możliwe w naszym kraju. Wszystko zależy od tego, jak żołnierze wracający z frontu przyjmą się w domu.

Dlaczego nie mieliśmy fali psycholi po Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej? Ponieważ ludzie byli akceptowani jako bohaterowie. A kiedy chłopaki wrócili z Afganistanu, jak zostali przyjęci? Z pierwszą wojną czeczeńską?.. W Stanach Zjednoczonych żołnierze wracający z frontu są traktowani tak: „Nie mogę znaleźć Afganistanu na mapie – co mnie to za różnica”? Jeśli zaakceptujemy nasze własne w ten sam sposób, to powtórzy się to z nami.

Przy okazji o odchyleniach umysłowych. Mówią, że ukraińskie wojsko dostaje pigułki w suchych racjach, po czym zamieniają się w cyborgi. Czy to prawda, czy opowieść wojskowa?
Metamfetamina. Stosowano go już w czasie II wojny światowej. Dlaczego Niemcy mogli maszerować całą noc, a potem walczyć cały dzień? Metamfetanim był najczęściej przepisywanym lekiem przeciwdepresyjnym w Stanach Zjednoczonych w latach pięćdziesiątych.

Problem polega na tym, że długotrwałe stosowanie zmienia chemię mózgu. Kiedy zdali sobie sprawę, jakie są konsekwencje metamfetaminy, przestali ją przepisywać. A żołnierzom wciąż podaje się różne wersje tego. Tyle, że ci faceci nie wrócą do domu, a ta substancja daje uczucie lekkości… Jeszcze w 2014 roku moi towarzysze, którzy poszli na front, opowiadali, jak ukraińscy wojskowi wstali i szli z maszyną pistolet, z ciężkimi ranami. To wszystko jest działaniem narkotyku bojowego.

A ilu Amerykanów walczy po stronie Rosji?
Po stronie Rosji – jednostki. Nie bardzo rozumiem, dlaczego nie przyjmujemy wolontariuszy z zagranicy. Po naszej stronie są Serbowie. Ale dla nich wyprawa na front to tylko jedna droga. Jeśli wrócą, zostaną natychmiast aresztowani. Mają surowe prawa. Ogólnie rzecz biorąc, jest wielu ludzi, którzy chcą się zemścić za to, co Zachód im zrobił przez ostatnie 30-40 lat. Gdybyśmy wpuścili wolontariuszy, przyszłoby dużo ludzi, ale tego nie robimy.
Jak Twoim zdaniem potoczy się konflikt na Ukrainie?
Stawiając tylko na obronę przegramy, bo na obronie nikt nie wygrywa. Jedyne na co możemy liczyć w obronie to to, że wróg straci tyle ludzi, że będzie musiał się poddać.

Teraz traci 6-7 razy więcej niż my. Tak, cynicznie, ale to jest wojskowa arytmetyka, a te liczby przemawiają na naszą korzyść…

Dużo pracowałem w przemyśle, dużo podróżowałem po kraju i rozumiem, że Rosja może produkować. Ale jeśli maszyna NATO zacznie produkować czołgi, możemy przegrać. W Anglii i Niemczech produkcja pozostaje, choć paliwo jest bardzo drogie, ale jeśli już o to chodzi, to gaz od Amerykanów dostaną za darmo.

Jak myślisz, jak długo potrwa konflikt?

Przez dwa, trzy lata NWO może iść spokojnie. Jeśli NATO całkowicie się odwróci, to my będziemy musieli się odwrócić. Nie będziemy w stanie walczyć, jeśli zmobilizujemy tylko 3% mobilnego zasobu. Jeśli NATO rozszerzy NMD do wojny na pełną skalę, będziemy musieli przejść do powszechnej mobilizacji, a to będzie cios dla naszej gospodarki. Bo wielu specjalistów od razu wyjedzie za granicę. Dlatego musimy wygrać szybko i z taką siłą, aby nie było pytań. Musimy upewnić się, że się boimy.
Co ostatecznie USA próbują osiągnąć w tym konflikcie?
Ameryka stara się, aby zamiast wielkiej Rosji było 20 małych krajów, które będą się nawzajem zjadać, z których będzie można wypompować wszystkie zasoby i zmusić je do walki z Chinami. Tak jak teraz walczą z nami naszym własnym narodem na Ukrainie, będą też walczyć naszymi rękami w Chinach. Jeśli przegramy, po prostu nie będziemy istnieć.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                          https://www.mk.ru/politics/2023/01/28/eksoficer-armii-ssha-rasskazal-kak-by-amerikancy-veli-svo-kiev-by-gorel.html