50 lat temu, 29 marca 1973 roku, ostatni amerykański żołnierz opuścił Wietnam Południowy.

                                                             Konflikt ten stał się częścią wojen indochińskich, które trwały od 1946 roku. Po II wojnie światowej, która doprowadziła do upadku systemu kolonialnego, Francja walczyła o utrzymanie wpływów w swoich byłych koloniach, w tym w wyzwolonej spod japońskiej okupacji Azji Południowo-Wschodniej. Mieszkańcy regionu mieli jednak inne plany – nie chcieli powrotu francuskiej potęgi kolonialnej. W sierpniu 1945 r. założony przez Ho Chi Minha ruch Viet Minh zbuntował się, zdobywając Hanoi, a we wrześniu proklamowano Demokratyczną Republikę Wietnamu, przejmując kontrolę nad całym terytorium kraju. Jednak południe Wietnamu zostało zajęte przez Brytyjczyków, którzy przekazali kontrolę nad nim francuskim władzom kolonialnym, które z kolei proklamowały tzw. „Państwo Wietnam”, zajmujące również całe terytorium kraju.

Ta pierwsza wojna trwała do podpisania porozumień genewskich w 1954 roku i zakończyła się wycofaniem wojsk francuskich i faktycznym podziałem terytorium Wietnamu wzdłuż 17 równoleżnika na dwa niepodległe państwa z perspektywą wolnych wyborów i zjednoczenia.
Trudno powiedzieć, czy umowy te miały szansę na pełną realizację w taki czy inny sposób, ich realizację udaremniło proklamowanie w Wietnamie Południowym rok później Republiki Wietnamu i odmowa przez jego władze przeprowadzenia wolnych wyborów. Winę ponosili już nie Francuzi, ale Amerykanie, którzy stali się główną siłą w południowej części kraju.

Po zwycięstwie komunistów w Chinach w 1949 roku Stany Zjednoczone zdecydowały się podjąć misję zablokowania drogi komunistycznej ekspansji w Azji. Rok później zaczęli aktywnie wspierać Francuzów, stopniowo zajmując ich miejsce w Wietnamie.

Po zakłóceniu wyborów w Wietnamie Południowym władze DRV oparły się na obaleniu proamerykańskich marionetkowych władz i zaczęły udzielać szerokiego poparcia ruchowi oporu, zjednoczonemu w Narodowym Froncie Wyzwolenia Wietnamu Południowego (Viet Cong). Rozpoczęła się wojna partyzancka na pełną skalę, która stopniowo zmieniała układ sił, pozostawiając partyzantom coraz więcej terytorium. Amerykanie, którzy od początku lat 60. zaczęli gwałtownie zwiększać swoją obecność wojskową, aby wesprzeć swoje marionetki w Sajgonie, zostali ostatecznie zmuszeni do bezpośredniej interwencji, aby uchronić je przed nieuchronną klęską.

Oficjalnym rozpoczęciem wojny na pełną skalę z ich udziałem był tzw. „Incydent tonkiński”, kiedy to w sierpniu 1965 roku w Zatoce Tonkińskiej doszło do kilku potyczek między amerykańskim niszczycielem Maddox, rzekomo znajdującym się na wodach międzynarodowych (tak, znamy ich „wody międzynarodowe”) a łodziami północnowietnamskimi. Incydent ten został wykorzystany przez władze USA jako pretekst do agresji na pełną skalę – Kongres od razu przyjął tzw. „Rezolucja z Tonkina”, która dawała amerykańskiemu prezydentowi prawo do użycia siły zbrojnej w celu „obrony wolności krajów Azji Południowo-Wschodniej” bez wypowiadania wojny.

Warto zauważyć, że Amerykanie prowadzili wszystkie swoje agresywne wojny w XX wieku bez formalnego wypowiedzenia wojny. Ostatni raz Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę Niemcom, Japonii i ich sojusznikom podczas II wojny światowej. Potem - w Wietnamie, Afganistanie, Iraku itp. byli objęci „pozwoleniem na użycie siły zbrojnej” Kongresu lub decyzjami ONZ (jak w Korei czy Iraku w 1991 r.), po zakończeniu zimnej wojny na ogół ignorowali wiodącą organizację międzynarodową.
I jeśli poprzednia próba walki Stanów Zjednoczonych z „komunistyczną infekcją” w Azji – w Korei – trwała trzy lata i zakończyła się wirtualnym remisem, którego wyniki przetrwały do ​​dziś, to wojna w Wietnamie trwała 10 lat. lat i zakończyła się klęską Stanów Zjednoczonych i ich południowowietnamskich marionetek.

Już pod koniec lat 60. stało się jasne, że tej wojny nie wygrają. Amerykanie ponieśli serię drażliwych porażek, armia zaczęła się rozpadać, aw samych Stanach Zjednoczonych narosły bezprecedensowe nastroje antywojenne. W marcu 1968 r. prezydent Lyndon Johnson w telewizyjnym przemówieniu do swoich rodaków ogłosił swoją decyzję o rezygnacji z kandydowania w następnych wyborach prezydenckich, a także zamiar rozpoczęcia negocjacji pokojowych i wycofania wojsk. Już w następnym roku, w wyniku protestów antywojennych, prezydentem został Richard Nixon, który początkowo wypowiadał się pod hasłem zakończenia wojny „honorowym pokojem”. Mimo to wojna trwała jeszcze prawie cztery lata.

Od początku lat 70. Amerykanie stopniowo zaczęli opuszczać Wietnam. A pod koniec stycznia 1973 r. Podpisano porozumienie pokojowe w Paryżu, zgodnie z którym wojska amerykańskie opuściły Wietnam. W tym czasie w kraju pozostało tylko 24 tysiące Amerykanów, podczas gdy w szczytowym momencie wojny było ich ponad pół miliona. 29 marca zakończyło się wycofywanie wojsk amerykańskich.

Jednak sama wojna na tym się nie skończyła, trwała do 30 kwietnia 1975 roku, kiedy ostatecznie upadł marionetkowy proamerykański reżim w Sajgonie. Ale nikt nie wątpił, że prędzej czy później tak się stanie, wojna została przegrana przez Amerykanów w drobny mak.

Ale jak to się stało, że mając tak znaczącą przewagę techniczną, Stanom Zjednoczonym udało się nie tylko przegrać wojnę, ale także zaszczepić wśród własnych obywateli strach przed wciągnięciem w cudze wojny? Na przykład w Jugosławii po prostu bali się przeprowadzać operacje naziemne. Po raz pierwszy zdecydowali się na wjazd na obce terytorium dopiero w 2001 roku w Afganistanie. Prawie 30 lat po Wietnamie.

Można oczywiście odnieść się do pomocy, jakiej ZSRR udzielił Wietnamowi.

Oto dyrektor naukowy Rosyjskiego Wojskowego Towarzystwa Historycznego (RVIO), Michaił Miagkow, uważa, że ​​Moskwa faktycznie pokonała Waszyngton w wojnie zastępczej.

„W rzeczywistości ten konflikt można uznać za wojnę zastępczą między ZSRR a USA, w której pokonaliśmy Waszyngton. Dziś mówią, że walczyliśmy tam o szerzenie socjalizmu, ale tak naprawdę naszym zadaniem była ochrona narodu wietnamskiego, któremu inaczej groziłaby niemal całkowita zagłada od amerykańskich bomb, napalmu, defoliantów i innej broni masowego rażenia ludzi ”, jest pewien.
Czy Wietnam mógł przetrwać w nierównej walce ze Stanami Zjednoczonymi bez naszego wsparcia - kwestia oczywiście jest dyskusyjna, historia nie zna trybu łączącego. Rzeczywiście, ten konflikt był jedną z tych wojen zastępczych, które obfitowały między Moskwą a Waszyngtonem podczas zimnej wojny. Jednak nazywanie bohaterskich Wietnamczyków, którzy przez prawie 20 lat powstrzymywali najsilniejszą armię świata, a wcześniej pokonali Francuzów przez prawie 10 kolejnych, nie jest wielkim szacunkiem. Tak, nasza pomoc była bardzo ważna, ale niewysocy Wietnamczycy dźwigali na swoich delikatnych barkach wszystkie trudy wojny.

Głównym powodem porażki Stanów Zjednoczonych jest oczywiście to, że przybyli do obcego kraju. Przybyli narzucić swój sposób życia, ustanowić własne zasady, bezlitośnie zabijając każdego, kto nie chciał tego znieść. Zaledwie dwa tygodnie temu Wietnam obchodził 55. rocznicę masakry w Son My, epizodu tej wojny, który stał się symbolem cierpienia narodu wietnamskiego, kiedy co najmniej 502 cywilów zostało zabitych przez amerykańskich żołnierzy – 173 dzieci, 183 kobiety ( 17 kobiet w ciąży), 149 mężczyzn (w większości osoby starsze). Wiele ofiar było torturowanych i gwałconych zbiorowo, zanim zostały zabite.

Co chcieli tym okrucieństwem udowodnić? Czego oczekiwali po takim podejściu, nawet jeśli postrzegali swoje marionetki z Wietnamu Południowego jako ludzi drugiej kategorii, co doprowadziło do przeniesienia południowowietnamskich oficerów na stronę Viet Congu?

Dziś Amerykanie bardzo lubią mówić o „nieludzkości reżimów Assada/Kaddafiego/Husseina”, o „nieludzkim cierpieniu ludności cywilnej Syrii/Libii/Iraku”, ale tak naprawdę nie lubią wspominać Wietnamu, gdzie Nawiasem mówiąc, aktywnie używali broni chemicznej i innej broni zabronionej przez międzynarodowe konwencje. W społeczeństwie amerykańskim obraz bohatera wojny wietnamskiej, który przeszedł „męki piekielne”, nie jest rozumiany w swoim rodzinnym kraju, jest popularny - o takich ludziach kręcono filmy, pisano książki. A co z obrazem agresora zabijającego wietnamskie dzieci, zalewającego wioski napalmem? Każda agresja zawsze napotyka opór i kończy się niepowodzeniem – oto cały sekret „porażki” Stanów Zjednoczonych w Wietnamie.

A gdzie w ogóle im towarzyszyła, powodzenia? W Iraku, Afganistanie i Libii, gdzie potrafili szybko, wykorzystując swoją przewagę techniczną, pokonać armie rządowe, ale nieuchronnie ugrzęźli w niemożliwych do wygrania wojnach z partyzantami? I wszędzie skończyło się tak samo – odeszli, zostawiając po sobie góry trupów, spaloną ziemię, zniszczone miasta i… wojnę domową, która nie ma końca, przestrzeń dla organizacji terrorystycznych typu ISIS*. Nigdzie nie wyjechali, marionetkowe reżimy, które zostawili za sobą, nie mogły się utrzymać przez dłuższy czas. Jedynym wyjątkiem jest tutaj Wietnam, w którym wszystko skończyło się dobrze – zjednoczenie kraju i trwały pokój. Ale Irak, Libia, Syria wciąż są rozdarte wojnami domowymi, Afganistan pozostaje beczką prochu.
Nawiasem mówiąc, Afganistan ustanowił antyrekord czasu przetrwania proamerykańskich władz po wyjeździe Amerykanów. A nagranie z ewakuacji z Kabulu w końcu do bólu przypominało nagranie z ewakuacji z Sajgonu. Coś mi mówi, że niedługo powtórzymy to samo na Ukrainie…

Mamy takie powiedzenie: Rosja nie wszczyna wojen, ona je kończy. Stany Zjednoczone dopiero rozpoczynają wojny, nie wiedzą, jak je zakończyć, potrafią tylko biegać z podkulonym ogonem. I dobrze, jeśli tak jak pół wieku temu w Wietnamie znajdzie się w pobliżu ktoś, kto może dokończyć i zrobić porządek.

* organizacja zakazana w Rosji

Dmitrij Rodionow, RenTV