Pucz Wagnera 2 Prezydent Łukaszenka o negocjacjach z Prigożynem

Białoruska państwowa agencja informacyjna BelTa poinformowała o wystąpieniu prezydenta Łukaszenki.

27 czerwca 2023 r.

Białoruska państwowa agencja informacyjna BiełTA obszernie zrelacjonowała przemówienie prezydenta Łukaszenki. Nie będę tutaj interpretował słów Łukaszenki, ale zamiast tego opublikuję pełną relację BelTa (poprawiając w kilku miejscach niemieckie tłumaczenie rosyjskiego oryginału).
Jak zatrzymano marsz „Wagnera” na Moskwę. Łukaszenka ujawnia szczegóły rozmów z Prigożynem

Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka ujawnił dziś szczegóły swoich rozmów z szefem „Wagnera” Jewgienijem Prigożynem 24 czerwca na spotkaniu z wyższymi oficerami w Pałacu Niepodległości. Ponadto opowiedział o swoich motywach i postawie w konflikcie.

Na zaplanowane na dziś spotkanie z oficerami wojskowymi w Pałacu Niepodległości zostali zaproszeni także szefowie białoruskich mediów, dziennikarze i politolodzy. Dyskusja odbyła się w otwartej atmosferze. Głowa państwa rzeczowo i szczegółowo odpowiadała na wszystkie bieżące pytania oraz komentowała insynuacje i spekulacje, które w ostatnich dniach krążyły w mediach.

W niniejszym raporcie przytaczamy kilka nieskróconych cytatów z wypowiedzi prezydenta Łukaszenki.

Dlaczego głowa państwa chce o tym opowiedzieć

„Wczoraj rano zdecydowałem, że nadszedł czas, aby powiedzieć coś na ten temat (oczywiście nie wszystko), szczerze, otwarcie i bez ukrywania czegokolwiek”.

„Zmusiły mnie do tego relacje w rosyjskich mediach… Muszę pochwalić białoruskie media. Szczerze mówiąc, poprosiłem mojego sekretarza prasowego, aby zadzwonił do kierownictwa naszych głównych mediów i poprosił ich, aby nie robili wielkiego zamieszania wokół tej sprawy. Nie ma powodu do radości. Za chwilę dowiedzą się Państwo dlaczego. Ale w Rosji, jak zawsze, pojawili się tak zwani „hurra patrioci”. Zaczęli wyć i krzyczeć, potępiać Putina, domagać się, by nie przerywał postępowania karnego, by nadal aresztował, osadzał i więził winnych. Właśnie przed tym chcę ostrzec nas i rosyjskie społeczeństwo”.

„Kiedy w Rosji rozpoczęły się zamieszki, jak Putin nazwał to powstanie, wszyscy byli cicho jak mysz. Było kilku odważnych ludzi – Walentyna Matwijenko, Wołodin, patriarcha – i to wszystko. A to, w czym jesteśmy bardzo dobrzy, to wymachiwanie pięściami po walce i domaganie się zemsty i śmierci. Wiemy, kto i gdzie zasługuje na śmierć. I dobrze wiemy, kto powinien trafić do więzienia”.

„Wszystko to skłoniło mnie do powiedzenia kilku słów o sytuacji, która miała miejsce w piątek i sobotę, ponieważ, jak wiesz, jestem w pełni wtajemniczony w te wydarzenia”.

„Abyście mogli zrozumieć, wiedzieć i poczuć, co się stało i co mogło się stać. Chcę, żebyście dokładnie wiedzieli i rozumieli, co było i co mogło być”.

Pierwsze sygnały alarmowe

„Więc to był piątek. To był szczęśliwy, piękny dzień dla Białorusi, wszyscy przygotowywaliśmy się do ceremonii ukończenia szkoły. Oczywiście, ja również byłem tym bardzo zajęty. I szczerze mówiąc… kiedy otrzymałem skąpe informacje o tym, co dzieje się w Rosji, w Rostowie, na południu, nie zwróciłem na to większej uwagi. Trwa tam wojna, nigdy nie wiadomo, co się dzieje”.

„Ale w sobotę rano, o godzinie 8, otrzymywałem już bardzo niepokojące informacje o sytuacji w Rosji. Otrzymałem również informacje, które każdy może przeczytać w tych kanałach Telegramu… Za pośrednictwem FSB i KGB otrzymałem wiadomość od generała Tertela: Prezydent Putin chce nawiązać kontakt. Nie ma problemu. Uzgodniliśmy, że możemy porozmawiać w dogodnym dla niego czasie. O 10.00 wygłosił przemówienie, o 10.10 zadzwonił do mnie i bardzo szczegółowo poinformował mnie o sytuacji w Rosji”.

„Zadałem Putinowi kilka pytań, w tym o środki zaradcze, i zrozumiałem, że sytuacja jest skomplikowana. Nie będę rozwijał tej części rozmowy”.

Co Łukaszenka zasugerował Putinowi?

„Najbardziej niebezpieczną rzeczą w tej sytuacji, jak zrozumiałem, nie była ona sama, ale jej dalsza eskalacja i jej konsekwencje. To było najbardziej niebezpieczne. Zrozumiałem również: Putin podjął ostateczną „trudną” decyzję. Powiedział to pośrednio w swoim przemówieniu: zlikwidować. Zasugerowałem mu, żeby się nie spieszył. Najpierw porozmawiajmy z Prigożynem, powiedziałem, z nim i jego dowódcami. Wtedy Putin powiedział do mnie: „Słuchaj, Sasza, to nie ma sensu. On nawet nie podnosi słuchawki, z nikim nie rozmawia”.

Jak Łukaszenko dotarł do Prigożyna?

Pytam: „Gdzie on jest?” – „W Rostowie”. Mówię: „Dobrze. Zły pokój jest lepszy niż dobra kłótnia. Nie spiesz się. Spróbuję się z nim skontaktować”. I znowu mówi: „To nie ma sensu”. Odpowiadam: „Poczekaj i zobacz”.

„Rozmawiałem z Putinem przez może pół godziny. Potem poinformował mnie o sytuacji na froncie. Powiedział: „Wiesz, na froncie, o dziwo, sytuacja jest lepsza niż kiedykolwiek”. Odpowiedziałem: „Widzisz, nie jest tak smutno”. O pierwszej wciąż musiałem znaleźć ten numer telefonu… Zapytałem: „Jak mogę się z nim skontaktować? Daj mi jego numer telefonu”. Putin powiedział: „FSB prawdopodobnie ma jego numer”. Sprawdziliśmy. Do południa zabezpieczyliśmy trzy kanały, przez które mogliśmy dotrzeć do Rostowa”. Po południu odbyliśmy cztery rundy rozmów. Byłem w swojej rezydencji, a ze mną byli ci, którzy pośredniczyli w tej komunikacji”.

O roli Jewkurowa i Bortnikowa.

„W związku z tym muszę szczególnie podziękować generałowi Junus-Bekowi Jewkurowowi. Mieliśmy szczęście. On i generał Tertel czekali na jednego kolegę.

„Muszę powiedzieć, że ten generał odegrał bardzo ważną rolę. Powiem ci dla twojej informacji: to on wszedł na lotnisko w Serbii z batalionem. Był dowódcą tego batalionu. Ale jak to zawsze bywa, wszystko skończyło się zdradą. Nawet rosyjskie dowództwo niechętnie opowiadało o tej historii. Byłem po prostu wtajemniczony w tę sytuację. Jewkurow to bardzo odważny człowiek. Został ciężko ranny, kiedy był przywódcą w Republice Inguszetii. Bardzo ciężko ranny. Pamiętam, jak Putin mówił mi, że prawie wyciągnęli go z grobu. Jest tak dobrym oficerem, jak to tylko możliwe, odpowiedzialnym człowiekiem i wiele zrobił podczas tych negocjacji”.

„Opowiadam o tym szczegółowo, ponieważ istnieją doniesienia, że w tych rozmowach brało udział tak wiele osób… Oprócz Jewkurowa i szefa FSB Bortnikowa, na pierwszym etapie w rozmowach nie brały udziału żadne inne osoby”.

O pierwszej rozmowie z Prigożinem

„O godzinie 11.00 Prigożyn natychmiast odebrał telefon, chociaż Putin przewidywał coś przeciwnego. Ale tak właśnie się stało: generał Jewkurow zadzwonił do niego i podał mu słuchawkę, mówiąc: „Tu prezydent Białorusi. Czy chce pan z nim rozmawiać?”. „Z pewnością porozmawiam z Aleksandrem Łukaszenką”.

Rozmowa była czystą euforią. Jewgienij był w stanie euforii. Przez pierwsze 30 minut rozmawialiśmy wyłącznie wulgarnym językiem. Oczywiście przeprosił mnie za to, ale kiedy opowiedział mi wszystko… musiałem stwierdzić, że liczba przekleństw dziesięciokrotnie przekroczyła liczbę normalnego słownictwa”.

„I pomyślałem sobie: ‚Jak mam do niego dotrzeć? Jak rozpocząć te negocjacje? Bojownicy właśnie wrócili z frontu. Stracili tysiące swoich towarzyszy. Ludzie są bardzo wściekli, zwłaszcza dowódcy. I rozumiem, że wywarli silny wpływ na Prigożina. Tak, to bohaterski facet, ale był pod presją i silnym wpływem tych, którzy dowodzili grupami uderzeniowymi i byli świadkami śmierci towarzyszy. I w takim stanie pojechał do Rostowa. Jest na wpół wściekły i muszę z nim porozmawiać”.

O pobycie bojowników Wagnera w Rostowie.

„Otrzymałem informację swoimi kanałami, kanałami KGB i wojska, że zajęli oni dowództwo wojskowe w Rostowie”.

„Media zareagowały natychmiast: ohgod-ohgod, kwatera główna została zajęta, splądrowana lub coś innego. Ukraińcy byli szczególnie zainteresowani takimi nagłówkami”.

„Chciałem to wyjaśnić, więc zapytałem Prigożyna: „Czy zabiłeś cywilów lub personel wojskowy, który ci się nie sprzeciwiał?””. – „Aleksandrze Grigoriewiczu, przysięgam ci, nikogo nie tknęliśmy. Zajęliśmy tylko kwaterę główną, w której jestem”. I to była prawda. To było bardzo ważne. Bardzo ważne było, aby nie skrzywdzili nikogo w Rostowie”.

Żądania Prigożyna

„Zapytałem go: czego chcesz? Później wspomniałem o tych żądaniach w rozmowie z Putinem. Odpowiedział: „Aleksandrze Grigoriewiczu, o nic nie proszę. Chcę tylko, żebyś przekazał mi Shoigu i Gerasimova. I muszę spotkać się z Putinem”. Wtedy powiedziałem: „Zhenya, nikt nie wyda ci Shoigu ani Gerasimova. Nikt. A już na pewno nie w obecnej sytuacji. Znasz Putina równie dobrze jak ja. Po drugie, w tej sytuacji nie porozmawia z tobą przez telefon, nie mówiąc już o spotkaniu”. Prigożyn milczy. Następnie mówi. „Ale my chcemy sprawiedliwości! Chcieli nas udusić! Będziemy maszerować na Moskwę”. Odpowiadam: „Zgniotą cię w połowie drogi jak robaka. I to pomimo faktu, że wojska (Putin mówił mi o tym od dawna) walczą na froncie. Przemyśl to”. Prigożyn odpowiedział: „Nie”. Tak wielka była jego euforia.

Długo go przekonywałem. W końcu powiedziałem: „Wiesz, możesz robić, co chcesz. Ale nie miej mi tego za złe. Brygada jest gotowa do przerzucenia do Moskwy. I znów będziemy musieli bronić Moskwy, tak jak w 1941 roku. Jesteś mądry, inteligentny, oczytany”. Nie chodziło tylko o Rosję i naszą ojczyznę. Bóg wie, że zamieszki mogły rozprzestrzenić się nie tylko na całą Rosję, ale także na Białoruś. Bylibyśmy następni”.

„Tak właśnie wyglądał triumfalny pochód władzy sowieckiej. Około 100 000 bolszewików wywróciło Rosję do góry nogami. Bez broni. Zadaję sobie pytanie: czy dziś w Rosji wszystko jest w porządku? Nie. Jest więcej niż wystarczająco powodów, aby zamieszanie rozprzestrzeniło się po Rosji i dotarło do nas. Potrzebny jest tylko wyzwalacz. I teraz jest.”

Rozwiązanie siłowe było niedopuszczalne

„Kim jest Prigożyn? To bardzo wpływowa osoba w dzisiejszych siłach zbrojnych. Nieważne, jaka jest opinia na jego temat. Dlatego pomyślałem: możemy go zabić.
To właśnie powiedziałem Putinowi: możemy go zabić. To nie jest problem. Jeśli nie pierwszym strzałem, to drugim. Ale powiedziałem też: „Nie rób tego”. Bo wtedy nie będzie już żadnych negocjacji. Ci ludzie opowiadają się za sobą, walczyli w Afryce, Azji, Ameryce Łacińskiej, są gotowi na wszystko. My też możemy ich zabić, ale zginą tysiące, tysiące cywilów, a także ci, którzy staną przeciwko bojownikom Wagnera. A Wagner to najlepiej wyszkolona jednostka w armii. Kto temu zaprzeczy? Moje wojsko też to rozumie, a na Białorusi nie mamy tak wyszkolonych ludzi. To są ludzie, którzy widzieli więcej niż jedną wojnę w różnych miejscach”.

„Dlatego zanim ich zabijemy, musimy pomyśleć o tym, co stanie się jutro. Trzeba myśleć nieszablonowo. Dotyczy to zwłaszcza tych hurra-patriotów, którzy dziś umieszczają tę kwestię na sztandarze”.

Osobisty konflikt

„Zmierzamy w kierunku Moskwy, potrzebujemy sprawiedliwości. Walczyliśmy, walczyliśmy uczciwie. Wiesz, jak walczyliśmy, prawda, Aleksandrze Grigoriewiczu?”. – „Tak, wiem o tym”.

Ale między armią a grupą Wagnera panowała niezdrowa rywalizacja. Powstał osobisty konflikt między wysoko postawionymi ludźmi, który przerodził się w bójkę.

„I tutaj chciałbym również zwrócić uwagę, dlaczego poinstruowałem moje media, mojego rzecznika prasowego, aby pod żadnym pozorem nie robili ze mnie bohaterów, z Putina i Prigożyna. Ponieważ przeoczyliśmy tę sytuację. Nie opanowaliśmy jej. Myśleliśmy, że sama się rozwiąże. Ja i Putin, obaj tak myśleliśmy. Ale to nie rozwiązało się samo. Doszło do bitwy między dwoma ludźmi, którzy walczyli na pierwszej linii frontu. Jestem całkowicie wtajemniczony w tę sprawę. Znam Shoigu i jego pracę. Czasami jest krytykowany. Shoigu był na Białorusi wiele razy. Oczywiście nie mogę mówić głośno przed prasą tego, o czym rozmawialiśmy prywatnie. Przeprowadziliśmy z nim bardzo poważne rozmowy. Generał Khrenin spotkał się z nim więcej niż raz, a my po cichu wspieraliśmy go tak bardzo, jak mogliśmy (a mogliśmy wiele), i zrobiliśmy wiele. I Shoigu zrobił wiele w tym względzie. Oznacza to, że wyrzeźbił dla siebie niszę, w której może coś zrobić”.

„A Jewgienij Prigożyn… pod tym względem można go zrozumieć. A jeśli dodać do tego, że z charakteru jest równie impulsywny jak Shoigu… I tak to się wszystko zaczęło”.

„Ostrzegłem go przed drugą lub trzecią rozmową. Widziałem już, że jest gotów się poddać, ale ostrzegłem go: „Jewgienij, bez rozlewu krwi. Jak tylko celowo lub nieumyślnie zabijesz choćby jedną osobę, zwłaszcza cywila – wtedy negocjacje się skończą. Nie będę z tobą więcej rozmawiał”. Przysiągł mi. „Nie mamy takiego celu, powiedział, i przysięgam ci, że tak się nie stanie”.

„Negocjacje trwały jeden dzień. Sześć lub siedem rund negocjacji. Przedstawiłem swój punkt widzenia. Nie zadzwoniłem do niego ponownie. Oddzwonił do mnie chyba sześć razy. Konsultował się ze mną, przedstawiał sugestie i tak dalej. Kiedy powiedział mi: „Aleksandrze Grigoriewiczu, nie będę prosił prezydenta o przekazanie mi Shoigu i Gierasimowa, nie poproszę go nawet o osobiste spotkanie”, odpowiedziałem: „To bardzo dobry krok. W tej sytuacji nie ma potrzeby stawiania żądań, których nie można spełnić”.

„Kontynuowałem: „Wyobraźmy sobie, że jestem prezydentem. Ty jesteś moim ministrem obrony. A jakiś bandzior…” – „Nie jestem oszustem” – „Mówię to jako przykład: Jakiś oszust prosi mnie o przekazanie mu ministra obrony i szefa armii. Nie będę się w to angażował. Sam umrę, ale nikogo nie wydam” – „Tak, rozumiem” – „Jeśli rozumiesz, zawrzyjmy układ” Pyta: „Co powinienem teraz zrobić?”. Mówię: „Zatrzymaj kolumnę”. Wtedy był gotowy do negocjacji”.

Gwarancje białoruskiego prezydenta

„Ostatecznym argumentem było to, że jakiś czas po pierwszych negocjacjach powiedział: „Pozwól mi zebrać moich dowódców i skonsultować się z nimi”. Odpowiedziałem: „Oczywiście, zrób to, żeby nikt cię później nie oskarżył””.

O 11 rozpoczęliśmy rozmowy, o 17 zadzwonił do mnie i powiedział: „Aleksandrze Grigoriewiczu, akceptuję wszystkie twoje warunki. Ale… co mam zrobić? Jeśli kolumna się zatrzyma, zostaniemy zabici”. Odpowiedziałem: „Tak się nie stanie. Gwarantuję ci to. Zajmę się tym””.

„Pozostawaliśmy w kontakcie z rosyjskim kierownictwem, FSB zajmowało się głównie tą kwestią. Namawiałem szefa FSB Bortnikowa, by nie robił takich rzeczy. Bortnikow to mądry człowiek. Powiedział: „Aleksandrze Grigoriewiczu, nie jestem głupi, wiem, co może się stać””.

„Jeśli gdzieś się zatrzymają, kolumna będzie zwarta. A wtedy pokusa, by ich zniszczyć, jest ogromna. Rosja obiecała: ‚Tak się nie stanie’. Powiedziałem więc Prigożynowi: „Oto moja gwarancja” – „Co teraz?” – „Gwarantuję ci bezpieczny korytarz na Białoruś. Ty i twoi bojownicy z kolumny” – „W porządku, wierzę ci. Wierzę ci.” – „Zgoda, tak to robimy”.
Koniec negocjacji i obietnica Putina

„Wieczorem negocjacje dobiegły końca. Spieszyłem się, ponieważ 200 kilometrów od Moskwy (wiedziałem o tym, zostałem poinformowany przez Bortnikowa) linia obrony była już ustawiona. Wszystko było ustawione jak na wojnie, Putin powiedział mi tego wieczoru. Byli tam wszyscy, kadeci, policja… 1500 ludzi. To znaczy, zebrali się na Kremlu i w pobliżu Kremla. Myślę, że było około dziesięciu tysięcy obrońców. I bałem się, że jeśli bojownicy Wagnera spotkają się z nimi na tej linii zaledwie 200 kilometrów od Moskwy, dojdzie do rozlewu krwi. I to byłby koniec”.

„Powiedziałem Prigożynowi: „Teraz kolej na Bortnikowa. Musisz się z nim skontaktować” – „Nie odbierze telefonu” – „Nie martw się, odbierze. Zadzwoń za 20 minut”. Poprosiłem Tertela, by jak najszybciej znalazł Bortnikowa i powiedział mu, by odebrał telefon Prigożina. Bortnikow rozmawiał ze mną i czułem, jak bardzo jest zdenerwowany. Powiedziałem mu: „Słuchaj, odłóż wszystko na bok i zrób to, co uzgodniliśmy z Prigożinem”. Potem odbyła się rozmowa między Bortnikowem i Prigożynem. Kolumny zostały zawrócone i pojechały do swoich obozów w obwodzie ługańskim”.

Wieczorem rozmawiałem z Putinem. Spytałam go ponownie: „Na miłość boską!”. – „Tak, dobrze. Zrobię wszystko, co obiecałem”. I dotrzymał obietnicy.

Tak więc bunt został zażegnany. Niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Prigożyn otrzymał wszystkie niezbędne i obiecane gwarancje bezpieczeństwa.

http://www.anti-spiegel.ru